Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

niedziela, 4 grudnia 2016

Bezglutenowe brownie

Historia tego ciasta była taka, że przy okazji babki ziemniaczanej zauważyłem, że ma ona podobną strukturę do brownie, czyli zakalec w środku, chrupiące na zewnątrz. Przy okazji moja koleżanka z pracy sprzedała mi patent, że kakao zachowuje się podobnie do mąki.
Jest to taki jesienno zimowy przepis, kiedy nie ma tyle świeżych owoców, więc czekałem z nim na odpowiedni moment. Dlatego pewnego pięknego dnia, kiedy umówiłem się ze znajomymi na oglądanie cyrku KSW, czyli Kup Sobie Walki, chciałem zrobić pizzę. Usłyszałem, że pizzę to sobie zamówią, a ja żebym zrobił ciasto. No i to był ten moment :)
Ja co prawda bezglutenowcem nie jestem, ale jakoś tak wyszło.

Składniki:
- 2 kg ziemniaków
- szklanka cukru
- szklanka kakao


Wykonanie:
Ziemniaki trzemy na miazgę, dodajemy cukier oraz kakao i wlewamy masę do tortownicy. Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Wyjmujemy po 45 minutach.

Ziemniak i Spółka

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Cold brew coffee

15 sierpnia. Polacy obchodzą dzień Matki Boskiej Zielnej, gdzie święcą bukiety, jako pogańskie naleciałości wyrazu szacunku do patronki ziemi i bujnej roślinności, a w Czechach nazywają ten dzień Matki Boskiej Korzennej. Jednak, jak na laickie państwo przystało, nie jest to dzień wolny od pracy.
Czego się ostatnio dowiedziałem w pracy, w Korei Południowej, jest to dzień wyzwolenia spod okupacji japońskiej. Właściwie takie święto to jedyne co im pozostało, bo z chwilą gdy Japonia stała się sojusznikiem strony wygranej, wszelkie zbrodnie wojenne zostały jej darowane (zgodnie z zasadą, że wygrani piszą historię :) ), a koreańskie kobiety, które zasilały japońskie wojskowe burdele, musiały, zamiast zadośćuczynienia, zadowolić się tym, że dzięki nim miało nie dochodzić do gwałtów na ludności cywilnej. Kobiety taką satysfakcję mają w dupie, a do gwałtów i tak dochodziło, bo było taniej i bez kolejek.
Z okazji tego, że wracają upały, a ludzie zarywają nocki żeby oglądać perseidy, przygotowałem coś co się nazywa cold brew. Wbrew nazwie nie ma to nic wspólnego z piwem. Jest to kawa parzona na zimno. Nie mylić jednak z ice coffe ! Dzięki temu, że wiele substancji zawartych w kawie rozpuszcza się lepiej w zimnej temperaturze, taki napój ma niższą kwasowość i zawartość kofeiny, co oczywiscie wpływa na jej smak.

Składniki:
- 2 czubate łyżki kawy
- zimna woda


Wykonanie:
Kawę wsypujemy do szklanki, zalewamy zimną wodą i zostawiamy w lodówce na 12 h.

piątek, 5 sierpnia 2016

Indiańska lemoniada - sumakada

Zbierałem się do tego przepisu chyba z 2 lata i w końcu nadszedł ten dzień :)
Za oceanem jest taki kontynent jak Ameryka Północna. Swoją nazwę zawdzięcza pewnemu podróżnikowi Amerigo Vespucci. Żyła tam ludność, która została nazwana przez Krzysztofa Kolumba Indianami. Właściwie dalej żyje, ale w nieco mniejszej ilości, bo musieli podzielić się terenem z imigrantami ze starego kontynentu.
W okół tych ludów narosło wiele mitów, do tego stopnia, że stali się oni istotnym elementem popkultury. James Cameron nakręcił "Avatar" w oparciu o jedną ze słynniejszych bitew z udziałem ludności białej i rdzennej amerykańskiej. Nawet południowoamerykańscy Indianie "bez tomahawków", podczas swoich występów, którymi zabawiają turystów podczas letniego sezonu, porzucają swoją tożsamość na rzecz swoich dalekich sąsiadów, bardzo dobrze ich udając, doskonale zdając sobie sprawę, że przeciętny Janusz nie wie jaka jest odległość pomiędzy USA, a Peru.
Podobno rdzenna ludność, piła takie napoje zanim jeszcze rodzina Donalda Trumpa pomyślała, żeby się do nich wprowadzić, ale być może to kolejny mit i lemoniada została tak naprawdę wymyślona 20 lat temu :)
Sam sumak już sam w sobie jest kwaśny. Jak ktoś nie wierzy to niech dotknie kwiatostanów językiem. Napój wychodzi lekko kwaskowy. W celu uzyskania lepszego smaku zalecam go dosłodzić.

Składniki:
- kilka kwiatostanów sumaka octowego
- woda
- cukier (opcjonalnie)


Wykonanie:
Kwiaty zalewamy letnią wodą w ilości takiej, żeby lekko pływały. Moczymy tak 2 godziny i wyjmujemy. Dosładzamy do smaku i gotowe.

niedziela, 17 lipca 2016

Lody bananowo-czekoladowe

Na moim drugim blogu pokazałem Wam jak zdobyć jedzenie w mieście, a także ile tego jedzenia mogłoby się zmarnować. Dla chętnych, którzy jeszcze nie widzieli cały filmik tutaj.
W każdym razie ten film pokazał, że banany to owoce, które stosunkowo najłatwiej zdobyć po niskiej cenie oraz za zupełną darmochę, bo szybko tracą swoje walory estetyczne. Najlepsze jest to, że tracąc walory estetyczne zyskują na odżywczych.
Jeśli zatem uda się Wam zdobyć jakoś dużą ilość bananów w kropki, to bardzo dobrym sposobem na ich przechowanie jest zamrożenie. Możecie zamrozić w całości lub kawałkach. Przydadzą się potem do zrobienia pysznych lodów.
Do takiego deseru idealnie pasuje wino Monte Santi.

Składniki:
- banany
- kakao


Wykonanie:
Banany zamrażamy. Kiedy zamarzną kroimy ja na mniejsze kawałki i miksujemy razem z kakao i małą ilością wody. Kładziemy do salaterek i zajadamy ze smakiem. 
P.S.
Gdybym robił zdjęcie, tak jak trzeba, czyli zabarwionej masie ziemniaczanej, to by wyglądało ładniej, a tak trochę się roztopiło :)
Z dziećmi i dla dzieci 2016

niedziela, 3 lipca 2016

Pizza na słodko - resztki po produkcji torta

Zazwyczaj jak robimy tort to mamy jakieś odpadki. Przede wszystkim górę, którą musimy ściąć, żeby tort był równy, bo, przynajmniej u mnie, zawsze jest górka. Do tego czasem zostaje trochę kremu i jakieś inne dodatki. Wyrzucenie takiego surowca to grzech, dla tych, którzy wierzą w grzechy, a co najmniej niefajne dla pozostałych.
Tak się składa, że ostatnio zrobiłem tort dla Kasi i jej rodziny (zakładam, że się podzieliła). Pytam jej jaki ma być tort, to znaczy co lubi. Ona mi mówi, że mają być banany, wiśnie i kiwi. No to zrobiłem orkiszowy tort wypełniony (dosłownie) masą gdzie, na spodzie były banany, potem krem waniliowy z wiśniami. a na wierzchu kiwi. Nie był kryzysowy, więc nie pasuje na tego bloga :), ale została mi ścięta góra, trochę kremu i owoce. Bajaderki już mi zbrzydły dlatego postanowiłem zrobić coś innego. 
Co to ma wspólnego z pizzą? Wygląd i fakt, że pizzę również robi się ze śmieci :) No i to tyle, bo normalnie pizza jest na cieście drożdżowym, a ta jest na biszkoptowym, że o kolorze kremu/sosu nie wspomnę :)
Ścięta góra, która ma wybrzuszenie idealnie pasuje nam do talerza :)
Jak na pizzę przystało, musiało być do tego wino. Ta jest na słodko, dlatego użyłem wina, które idealnie pasuje do deserów - Monte Santi

Składniki:
- ścięta góra biszkoptu, która została nam po produkcji tortu
- resztki kremu
- resztki owoców


Wykonanie:
Ściętą górę obracamy do góry dnem. Smarujemy kremem i układamy owoce. Możemy jeszcze posypać okruszkami. Proste, nie ?:)

Z dziećmi i dla dzieci 2016

niedziela, 26 czerwca 2016

Angielski tort wojenny

Rok 1940 w Wielkiej Brytanii to czas wielkiego kryzysu. Trwa wojna (jeszcze nikt nie wie, że niedługo będzie światowa), Niemcy przygotowują się do desantu na wyspy, a braki w zaopatrzeniu dają o sobie znać. Tyle dobrego, że przynajmniej Niemcom, po kilku miesiącach, się odechciewa i odpuszczają inwazję. Tutaj należy dodać, że ogromny udział w ostudzeniu hitlerowskich zapałów mieli uchodźcy z krajów objętych wojną, którzy wcześniej służyli w lotnictwie. Natomiast to, że odechciało im się inwazji nie oznacza, że nie bombardują dalej największych angielskich ośrodków. Tego roku wprowadzono reglamentację żywności, a właściwie ją zaostrzono, bo zaczęto ją wprowadzać już rok wcześniej. O przepisach z tego okresu pisałem również tutaj przy okazji Lord Woolton Pie.
Braki w zaopatrzeniu rzadko kiedy mają pozytywne skutki. Tak jak i tutaj, korzystający z chaosu powstałego w wyniku bombardowań, porządni, do tej pory, obywatele stają się szabrownikami, a kuchnia brytyjska została upodlona, czego efekty widzimy do dziś. Plusem jest to, że powstało wiele patentów, w tym ten, który zaprezentuję poniżej, wzięty z oryginalnej książki kucharskiej The Good Housekeeping Cook Book, New edition, completely revised 1944 [Farrar & Rinehart:New York] 1944, czyli wydanej wtedy, kiedy już do Wielkiej Brytanii przypływały banany z Ameryki :) Zmieniłem tylko brązowy cukier na cukier i przekonwertowałem liczby na system metryczny.
 
Placek długo pozostaje zdatny do jedzenia i nie psuje się od temperatury, dlatego nadaje się na wszelkie wypady za miasto. Tak jak w moim przypadku, gdzie zastosowałem najbardziej popularne miejsce odpoczynku Polaków czyli RODOS. Na taki piknik warto wziąć jakieś wino. Jako, że mam tutaj deser, to zastosowałem wino dedykowane do deserów - Monte Santi.

Składniki:
1 szklanka cukru
1 1/4 szklanki wody
1/3 szklanki margaryny
2/3 szklanki rodzynek
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka soli
1łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżeczki wody
2 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia


Wykonanie:
Do rondla wrzucić cukier, 1 i 1/4 szklanki wody, margarynę, rodzynki oraz przyprawy, doprowadzić do wrzenia i gotować 3 minuty. Zdjąć z gazu i ostudzić. Dodać sól i sodę rozpuszczone w dwóch łyżeczkach wody. Stopniowo dodawać mąkę za każdym razem mieszając. Piec w natłuszczonej i posypanej mąką blaszce o wymiarach 20cm x 20cm x 5cm w piekarniku nagrzanym do 170 stopni przez około 50 minut. Nie potrzebuje polewy.

wtorek, 24 maja 2016

Ciasto z rabarbarem

Do kalendarzowego lata jeszcze miesiąc, a za oknem pogoda bardzo letnia, tuż po ostro jesiennej sprzed kilku dni, kiedy to optymistycznie wrzuciłem do pralki wszystkie kurtki, a potem się przeziębiłem. Teraz mam podwójnie przechlapane. Upał i katar.
W każdym razie lato zazwyczaj ludziom kojarzy się z podróżami, przygodnym seksem, imprezami, a od strony kulinarnej z alkoholem, grillowaniem i sezonowymi owocami. Z warzywami już tak nie jest, bo, z jakiegoś powodu, są bardziej dostępne przez cały rok niż owoce. Niemniej jednak jest takie warzywo, które jest dostępne tylko wtedy. Mowa o rabarbarze. Nie lubię go wymawiać bo ma za dużo "r". W każdym razie rabarbar jest trochę, a właściwie w części trujący. Liście są trujące, łodygi już spoko. Kompot z rabarbaru, to jedna z lepszych rzeczy na upały, ale co to za deser taki kompot? Co nie znaczy, że nie pojadę klasyką. Przy okazji, że mam od Marty pełno takich łodyg to zrobię najprostsze ciasto rabarbarowe na świecie.
Kompot też jest, ale jako dodatek :)

Składniki:
- 3 szklanki mąki
- 2 szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- 2 wody
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- łyżka octu
- pokrojone w dwu-centymetrowe kawałki łodyg rabarbaru

Wykonanie:
Wszystkie składniki dobrze mieszamy, z tym, że ocet i proszek na końcu. No i po dolaniu octu mieszamy. Dopiero potem dosypujemy proszku. Mieszamy wlewamy masę do prostokątnej blaszki i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na jakieś 40 min.

Wiosenne słodkości 2016

wtorek, 29 marca 2016

Sernikobabka czyli dylemat wielkanocny

Na świecie ludzie kłócą się o różne rzeczy. Od takich spraw jak wygląd boga, przez to, które miejsce zamieszkania jest najlepsze, po taki problem, który kolor galanterii lub ich kombinacja jest najładniejsza. 
W kulinarnym półświatku istnieje np. konflikt dotyczący tego czy zupę pomidorową jeść z ryżem czy makaronem. Zawsze można zjeść z makaronem ryżowym.
Podobnie można rozwiązać konflikt dotyczący tego czy na Wielkanoc upiec babkę czy sernik. Z tą różnicą, że ja nie próbowałem rozwiązać konfliktu. Co nie znacz, że nie próbowałem rozwiązać problemu. Problemem jest marnowanie żywności. Tak oto zostało mi całkiem sporo masy sernikowej, którą postanowiłem w twórczy sposób wykorzystać.
Serniki ludzie robią z różnych rzeczy. Wiadomo, że najczęściej z białego sera. Natomiast są też inne wersje. Sam osobiście robiłem kiedyś kryzysowy sernik z ziemniaków, który możecie znaleźć tutaj. Tak jak i barszczu nie robi się już z barszczu, tak i serniki, z różnych względów, robi się z różnych surowców. Oprócz dwóch wspomnianych powyżej są też na przykład z tofu, kaszy jaglanej lub okary. Niezależnie od tego jakiego surowca użyjecie, przepis wyjdzie podobnie.

Składniki:
- masa sernikowa, która została nam podczas produkcji sernika
- mąka w ilości prawie takiej jak masa sernikowa
- cukier, aby poprawić smak masy, którą zwiększyliśmy o bezsmakową mąkę
- proszek do pieczenia - ja dałem 1,5 łyżeczki na keksówkę



Wykonanie:
Wszystko dobrze mieszamy i wlewamy do foremki. Wsadzamy ją do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około 30 minut.

niedziela, 7 lutego 2016

Tłusty piątek i tłusty weekend czyli sposób na stare pączki

Bardzo często jest tak, że po dniu gemmoterapii zwanym  "tłustym czwartkiem" zostaje nam trochę pączków. Zdarza się to głównie wtedy kiedy zanęceni promocjami w hipermarketach kupiliśmy całe pudło pączków, lub, tak jak u mnie, najzwyczajniej w świecie zrobiliśmy ich za dużo. Zazwyczaj dowiadujemy się tego pod koniec owego czwartku zaraz po konfrontacji tej ilości z naszymi i naszych znajomych możliwościami przerobowymi.
Co wtedy? Weźmy przykład z przedsiębiorców. Zanim zwroty do piekarni stały się powszechne, drobni przedsiębiorcy mieli problem z nadmiarem odpadów. Na porządku dziennym było przetwarzanie starych pączków do postaci dobrego ciastka. Nasączali wtedy ponczem i wpychali do środka krem. Jako, że pierwszego dnia miałem same pączki z dżemem, przerobiłem je na takie z budyniem.

Składniki:
- stare pączki
- herbata 
- cytryna
- jakiś alkohol, może być najtańsza wódka
- jakiś budyń
- jakieś mleko


Wykonanie:
Parzymy herbatę i dodajemy do niej trochę cytryny. Studzimy i dodajemy trochę alkoholu. Tak przyrządzonym PONCZEM, hojnie nasączamy nasze PĄCZKI, wcześniej przekrojone na pół. Naprawdę hojnie. 
Budyń przyrządzamy według przepisu na opakowaniu z jedną różnicą. Mając na uwadze legendarny wpis, pewnego bloggera, który zakończył się w sądzie, o konsystencji budyniu, dodajemy 3/4 ilości mleka w stosunku do tego co jest napisane na opakowaniu.
Pomiędzy dwie nasączone połówki pączka wkładamy porcję budyniu i podajemy schłodzone.