Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Turbo terere

Jeśli nie potraficie się podnieść po weekendzie i potrzebujecie dopalaczy, to ten napój jest w sam raz dla Was. Jeśli dodatkowo macie pracę, której nie możecie przełożyć na później, tylko od samego początku jest od Was wymagana gotowość, to już na pewno się nada :)
Terere to popularny w Ameryce Południowej zimny napój. To nic innego jak rozpropagowana przez  obecną głowę kościoła katolickiego Yerba Mate, tyle, że na zimno. Jak to się dzieje, że pomimo dodania zimnej wody ziele zostaje zaparzone? Ktoś kiedyś wytłumaczył, że polanie lodowatej wody na skórę też na swój sposób "parzy" :)
Terere bardzo często podaje się z sokami. Najbardziej popularne to podawane z sokiem pomarańczowym terere russo, które zawdzięcza swoją nazwę imigrantom z, jak sama nazwa wskazuje ... Ukrainy :) Osobiście piłem nawet z energetykiem :)
Bardzo dobrym dodatkiem podnoszącym moc yerba mate, a konkretniej znacznie zwiększającej sprawność umysłową jest miłorząb dwuklapowy. Roślina jest nazywana żywą skamieliną, gdyż, w przeciwieństwie do tyranozaura, który wyewoluował do postaci kury, ta nie zmieniła się zbyt wiele od czasów prehistorycznych. Każdy szanujący się park czy ogród dendrologiczny ma takową w swoich zbiorach. U mnie w mieście też jest takowa, dlatego mogę pozyskać surowiec za darmo.


Oczywiście nie mam zamiaru niszczyć drzewa. Nawet nie dlatego, że jest to zabronione, ale dlatego, że to dobro wspólne. Natomiast argument nie do zbicia. Aktywne działanie mają tylko liście żółte, czyli te, które spadną z drzewa. Tak się składa, że zebrałem kiedyś spory zapas.


Kolejnym składnikiem, który podkręci nam moc napoju, a także pozytywnie wpłynie na jego smak, jest grejpfrut. Generalnie owoc działa tak, że blokuje metabolizm wielu substancji, dlatego nie wolno spożywać go równolegle z lekami, które do niedawna wydawane były na różowe recepty, bo może to się skończyć wyjątkowo źle. Oczywiście umiejętne wykorzystanie tego owocu może przynieść ciekawe skutki i tak oto stosuje się to do wydłużania działania kawy, albo yerba mate.
Ostatnio byłem na pchlim targu o czym pisałem tutaj gdzie zakupiłem bardzo tanio grejpfruty, którym obciąłem górną część, naciąłem miąższ i wyjadłem łyżeczką. Zresztą i tak potrzebna nam jest tylko łupina.

Składniki:
- wydrążona łupina po grejpfrucie
- susz ostrokrzewu paragwajskiego
- suszone, pożółkłe liście miłorzębu


Wykonanie:
Działanie miłorzębu uzyskuje się zaparzając go wrzątkiem, dlatego wcześniej musimy przyrządzić sobie takie wywar, który następnie chłodzimy. Do łupiny po grejpfrucie sypiemy susz, do wysokości ok 1/3 i zalewamy mocno schłodzonym wywarem.
Z uwagi na specyfikę formy, w jakiej jest sprzedawany susz, pijemy to przez specjalną rurkę. Moim skromnym zdaniem najlepszy jest filtr w kształcie sprężyny.

czwartek, 5 kwietnia 2018

Deser z U-boota

Prosty deser, który, co starsi, pamiętają jeszcze z przedszkola, ale najpierw notka historyczna, którą postanowiła napisać na łamach mojego bloga Anna, licencjonowana przewodniczka, ale co najważniejsze specjalistka historyczna od U-Bootów.

Życie na U-Boocie ani do lekkich, ani długich nie należało. 75% załóg okrętów poległo, pod koniec wojny marynarz przezywał średnio cztery miesiące. Są to niespotykane w żadnych innych jednostkach statystyki. Kto więc służył na tych jednostkach? Prawdziwi twardziele, którzy do ryzyka szybkiej śmierci musieli jeszcze dołożyć straszne warunki bytowania na ciasnym okręcie w oczekiwaniu na mało sympatyczny koniec. Jak więc dowództwo umilało życie podwodniakom? Jedzeniem! Powszechnie się uważa, że nic tak nie podnosi ducha jak dobry posiłek, wiemy bowiem, że człowiek w stresie a do tego jeszcze głodny, nie dość że jest zły to jeszcze i zdołowany, to morale sięga dna rowu mariańskiego… 
Aprowizacja zatem była wspaniała, żadne inne jednostki nie otrzymywały takich dobroci. Menu dnia odtworzone na podstawie zeznań pojmanych i przesłuchiwanych jeńców:  
sobota : śniadanie - kawa, chleb, masło, dżem,
obiad - zupa Vermiceli, wołowina, legumina,
podwieczorek - herbata, masło, chleb, mięso na zimno,
niedziela : śniadanie - kawa, chleb, masło, jajka
obiad - wieprzowina w kapuście, truskawki ze śmietaną,
podwieczorek - herbata, chleb, masło, szynka, kiełbasa. * 
*http://www.uboatarchive.net/U-93INT.htm 

Prezentuje się wspaniale, ale czy tak faktycznie było? Jak smakowało by wam nawet najwykwintniejsze danie, śmierdzące smarem, oparami ropy z silników z domieszką smrodu latryny, bo tam z braku miejsca na okręcie przechowywano zapasy. Podejrzewam, że średnio… Osobnym tematem są też warunki, w jakich pracował kucharz, czyli tzw. "Smutje".


To, co widzicie na zdjęciu to CAŁA kuchnia, na U-Boocie, i w takich to warunkach przygotowywano te rarytasy dla załogi liczącej do 57 osób. Kto więc był największym bohaterem? Smutje!  Zagrożenie życia miał jak każdy, warunki służby koszmarne, pracy jeszcze gorsze a to on bardziej niż kapitan i admirał dbał o morale załogi. 
Jak to wyglądało w praktyce, mogliście zobaczyć, jeśli jesteście w tym gronie szczęśliwców, które widziało film Das Boot. Tym większe wasze szczęście jeśli to był serial. Pojawia się tam właśnie ten deser, który mam Wam zamiar przedstawić. 
Oczywiście, jeśli chcielibyście bardziej wczuć się w klimat, musicie go zapić sokiem jabłkowym :)

Składniki:
- jakieś mleko
- budyń waniliowy
- syrop malinowy


Wykonanie:
Budyń robimy według przepisu na opakowaniu, a po nałożeniu na głęboki talerz polewamy syropem.
Mamy 3 opcje:
  • poczekać, aż zrobi się skórka i wtedy rozleje się na boki
  • nalać na ciepły i wymieszać
  • (moja ulubiona) lać delikatnie na ciepły, a wtedy cały sok spłynie nam pod warstwę budyniu i ujawni się podczas jedzenia

Przy tej okazji, mała ciekawostka.

W miniony długi weekend byłem w nadmorskiej Ustce, gdzie poszedłem sobie do portu, a konkretnie w okolice tego basenu.


Ten kawałek zasłynął tym, że w 1945 roku zrobiono tam takie zdjęcie. Żołnierze radzieccy pozują z banderą (nie, to nie jest flaga państwowa, choć większość ludzi nie widzi różnicy :)). 
Był to okręt U-6, który pełnił rolę szkoleniową, a który został niedługo później zatopiony w tym samym miejscu natomiast teoretycznie w ogóle go tu nie powinno być :)