Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

sobota, 15 maja 2021

Tepache - bezalkoholowe piwo z Meksyku

Wiem, że kuchnia meksykańska kojarzy się głównie z kokainą, albo chili, ale ostatnio po necie fruwa taki przepis na coś co nazywają piwem. Jeszcze kilka lat temu nikt by się nie odważył nazwać tego piwem, ale w czasach kiedy knajpy piwne zasypywane są hipsterskimi owocowymi wynalazkami, sprawa wygląda nieco inaczej. Klasycznie - puryści będą psioczyć, a awangarda skorzysta z kryterium uzualnego.

Tak właściwie jest to taki lekko sfermentowany napój, który dzięki bakteriom dobrze wpłynie na nasza florę bakteryjną, a i dobrze się sprawdzi na upały.
Korzystając z faktu, że na giełdach warzywnych pojawiły się ananasy, o krańcowej dacie przydatności, a co za tym idzie obniżonej cenie, postanowiłem spróbować. Tak ogólnie, to napój jest na tyle kryzysowy, że możecie go też przygotować ze skórek.

Składniki:
- ananas
- cynamon
- cukier
- woda


Wykonanie:
Ananasa kroimy w kawałki, wkładamy do jakiegoś słoika, sypiemy trochę cukru i cynamonu, zalewamy wodą. Taką jej ilością, żeby go przykryć.
Przykrywamy gazą i odstawiamy na jakieś 2 dni. Jak będzie piana na wierzchu to zlewamy.
Zasadniczo jeśli chodzi o cynamon, to lepsza będzie kora, bo proszek spowoduje, że zrobi się taki glut, który po wytrąceniu w słoiku, można odfiltrować sitkiem.

W smakuje jak napój anansowy z lekkim posmakiem stęchlizny charakterystycznym dla kraftowych piw :)

Idealne na gorące dni, dlatego ja, jak widzicie, zabrałem to ze sobą nad jezioro w kubku termicznym.
Ta podróż nad jezioro, to była dla mnie wycieczka sentymentalna, bo dokładnie 30 lat temu byłem tam z rodzicami na wakacjach. Rogoźnik, bo o tym mowa, był wtedy kurortem dla okolicznych mieszkańców, gdzie ścierały się idee PRL-u i przyzakładowych ośrodków wczasowych oraz kapitalizmu i próby zbudowania sensownej bazy gastronomicznej. 
Jeśli chodzi o te ośrodki wczasowe, to zostały one raczej sprywatyzowane, ale baza gastronomiczna wygląda podobnie :) 


Po plażach i ogromnej przestrzeni do rozkładania się z namiotami nie ma już miejsca. Miejsce nie jest już takie atrakcyjne jak kiedyś, Polacy wymyślili sobie inne kierunki turystyczne więc wszystko zarosło i nie opłaca się tego karczować. Od czasu do czasu znajdzie się polanka anektowana przez wędkarzy.


Natomiast, jeśli chodzi o kogoś takiego jak ja, stroniącego od tłumów, to jestem w stanie dostrzec sporo plusów, zwłaszcza widząc takie urokliwe miejsca i słysząc odgłosy wodnych ptaków. Zdecydowanie ładniej niż moja ostatnia wycieczka nad wodę, o której pisałem tutaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz