Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

czwartek, 17 czerwca 2021

Domowe Club-Mate

Club-mate to taki niemiecki wynalazek, oparty na wyciągu z ostrokrzewu paragwajskiego, który zyskał popularność podczas imprez u części klienteli stroniącej od alkoholu. Z uwagi na zawartośc kofeiny stał się też ulubionym napojem hakerów. Niestety z uwagi na to, że do polski moda na niego przyszła z festiwali i niemieckich klubów, tutaj stał się ulubionym napojem hipsterów, a rodzimi hakerzy zostali przy energetykach :)
jak na hipsterski napój przystało, musi on posiadać hipsterską cenę. I tak z niecałego "euracza", czy odpowiadającej mu cenie 3,5 PLN w pewnej krakowskiej sieci monopolowych, obecnie w marketach spożywczych płacimy za niego 9 PLN. Dlatego znacznie lepiej zrobić go sobie samemu. Przy czym, w wypadku tego mojego współczynnik lansu podwójny, bo nie dość, że mate, to jeszcze kombucha. 
Samo Club-Mate doczekało się wielu klonów. Od masowych jak Gecko-Mate, do całego szeregu rzemieślniczych produkcji, takich jak moja, w specjalnej butelce :)

Składniki:

- yerba mate
- cukier
- "grzybek herbaciany" kombucha


Wykonanie:

Zaparzamy mocną mate, wlewamy do słoika, słodzimy tak, żeby było bardzo słodkie, bo to ostatecznie cukier jest potrzebny do reakcji. Kładziemy na wierzch kombuche, przykrywamy jakąś szmatką i czekamy. Po 4 dniach możemy spróbować, tylko UWAGA, bo u góry w okolicy grzybka będzie kwaśniejsze niż na dole. W każdym razie jeśli zmieni smak na lekko kwaskowy, to przelewamy do butelek.

sobota, 5 czerwca 2021

Turon

Kolejne danie filipińskie. O samych Filipinach i jak kilkanaście lat temu mieliśmy szansę zostać Filipinami Europy, pisałem już tutaj. Niestety, otrzymanie tego statusu nie wiązało się z tym, że nagle zaczną rosnąć tu banany. 
W każdym razie, jeśli macie do zużycia banany, to możecie zrobić sobie takie tamtejsze krokiety. Są bardzo smaczne, w cholerę kaloryczne, czyli to co Azjatyckie Tygrysy lubią najbardziej.

Składniki:
- banany
- mąka
- cukier
- olej


Wykonanie:

Z mąki, wody i odrobiny oleju robimy ciasto naleśnikowe. Generalnie chodzi o to, żeby ciasto było jak najrzadsze, a jednocześnie było ciastem. Najlepszy sposób na zbadanie właściwości ciasta to tzw. metoda Bilingsów, zasadniczo używana do planowania ciąży, ale znacznie lepiej się nadaje do sprawdzania ciasta naleśnikowego. 
Z ciasta smażymy cienkie naleśniki, które kładziemy jeden na drugim, przykrywając talerzem, aby się zaparzyły.
Banany obieramy i kroimy na pół. Kładziemy takie połówki na środek naleśnika, posypujemy cukrem, zawijamy brzegi do środka i zwijamy w rulony. Smażymy wszystko na głębokim oleju i posypujemy cukrem zaraz po wyjęciu. Widziałem, że niektórzy sypią cukier do oleju i w tym smażą, ale moim zdaniem średni pomysł.
Najlepsze na ciepło :)