Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

sobota, 17 grudnia 2022

Kakigōri

Pewien amerykański anarchista Elbert Hubbard powiedział kiedyś: Kiedy życie daje Ci cytrynę, zrób lemoniadę. Co oznacza, żeby wykorzystywać na plus przeciwności, które zrzuca nam los. Ostatnio nawaliło tego białego dziadostwa. Ani to smaczne, ani pożywne, do tego grzyby się schowały pod spodem, a dojazd do pracy trwa dwa razy dłużej. Samo w sobie nie jest smaczne, ale około X wieku japońska arystokracja opracowała sposób na to jak uczynić to nieco bardziej smacznym. Powiedziałbym, że skoro zrobiła to arystokracja, to musiało być dobre, ale arystokraci stosowali też chów wsobny, więc to żadna rekomendacja. W ramach akcji Podaruj sobie odrobinę luksusu, zostało wprowadzone również dla plebsu. Przyjęło się to do tego stopnia, że deser można kupić po dziś dzień. Oryginalnie robi się to z drobno ucieranego lodu, bo latem nie ma śniegu, ale zimą możecie użyć tego co spadło akurat z niego niczym mityczna manna.

Deser jest obecnie tak popularny, że doczekał się nawet własnego sztandaru (lewy górny róg). Moim skromnym zdaniem, pasuje do niego żółty syrop, ale akurat nie miałem :) Idealny na owocowe czwartki, bo generuje mało kosztów.

Składniki:

- świeży śnieg
- syrop owocowy


Wykonanie:

Bierzemy trochę śniegu i polewamy go syropem. Jemy zanim stopnieje.


niedziela, 20 listopada 2022

Netflix and chill

W ramach filmowej niedzieli, choć zwrot, jak się okazuje, niekoniecznie jest związany z oglądaniem seriali. Choć niegdyś oznaczało to właśnie oglądanie seriali w spokojnej atmosferze, to od kilku lat jest to eufemizm oznaczający zaproszenie na przygodny seks, co oznacza, że jeśli na jakimś portalu randkowym ktoś ma takie coś w opisie, druga strona nie powinna mieć wątpliwości jakie są tego kogoś intencje. 
Jakiś czas temu popularna firma lodziarska (that's what she said) wymyśliła lody o smaku Netflix & chill. Miałoby to być połączenie brownie, słonych precli i masła orzechowego. Postanowiłem podrobić ten smak i czuję się mocno oszukany. Jest dobre, ale nie tak dobre, żeby porównać to do przygodnego seksu. Szczerze mówiąc, to nie smakuje to nawet jak seks z samym sobą :)

Składniki:

- 2 puszki czerwonej fasoli
- szklanka cukru
- 8 czubatych łyżek kakao
- 2/3 szklanki płatków owsianych
- 1/3 szklanki oleju
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- solone precelki
- orzeszki ziemne lub masło orzechowe


Wykonanie:

Pierwsze 5 składników miksujemy ze sobą. Kiedy będą gładką masą, dodajemy proszek do pieczenia. Masę umieszczamy w foremce, a tą w nagrzanym do 180 stopni Celsjusza piekarniku. Wyjmujemy po ok 30-35 minutach.
Orzechy miksujemy na gładką masę w celu uzyskania masła orzechowego. 
Smarujemy kawałek ciasta masłem orzechowym i dekorujemy preclami.



niedziela, 11 września 2022

Księżycowe bułki

11 września wypada dzień bułek z krzyżykiem z angielskiego hot cross buns, zwanych czasem bułkami księżycowymi. Skąd ta druga nazwa? Krzyż, zanim stał się symbolem męczeńskiej śmierci postaci z mitologii chrześcijańskiej był symbolem kwadr księżyca, a same bułki były już znane w antycznej Grecji, gdzie pełniły rolę sakralną. Przed nimi takie zwyczaje, z wykorzystaniem okrągłych wypieków mieli już Egipcjanie i Asyryjczycy. Podobieństwo do księżyca nie jest przypadkowe, tak jak w przypadku słowiańskich naleśników. Wróćmy jednak do bułek z krzyżykiem. Na wyspach brytyjskich były spożywane na cześć bogini Ēostre. Tej samej, na której cześć świętuje się anglosaską Wielkanoc (Easter). Proceder był posunięty do tego stopnia, że bardzo pobożny Henryk III wydał zakaz ich sprzedaży.

Wczoraj z kolei był tak zwany księżyc żniwiarzy, czyli wyjątkowo jasna pełnia, która ma bardzo duże znaczenie dla rolników na całym świecie, a w Japonii jest nazywany nawet księżycem ziemniaków <3

- szklanka cukru
- 5 szklanek mąki
- 10 dag świeżych drożdży
- szklanka ciepłego mleka
- szklanka oleju
- paczka cukru wanilinowego
- rodzynki
- biały lukier


Wykonanie:

Do miski przesiać mąkę i dodać cukier. Wkruszyć drożdże i wymieszać. Dodać mleko, wymieszać i odstawić do wyrośnięcia.
Rodzynki namoczyć, wymieszać z ciastem i jeszcze chwilę odczekać, żeby wyrosło. Formować kulki i piec w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez jakieś 20 minut. 
Udekorować wzorkiem w postaci krzyża.

Bułki sprawdziły się idealnie jako przekąska na grzybobraniu, gdzie spotkałem jeszcze takiego oto pięknego borowika :)


 


czwartek, 8 września 2022

"Jedzenie" ze Star Treka

To właśnie dziś wypada Międzynarodowy Dzień Star Trek, na pamiątkę tego, że dokładnie 56 lat temu został wyemitowany pierwszy odcinek oryginalnej serii, która doczekała się wielu kontynuacji. W Polsce ten rodzaj fantastyki naukowej był mało popularny ustępując pola baśniom spod znaku Star Wars i nie ma się co dziwić. Większość odcinków to filozoficzne dysputy na temat tego jak mógłby wyglądać nasz świat. Zupełnie inaczej rzecz miała się w USA, gdzie serial był symbolem przemian społecznych. Oto w środku Zimnej Wojny i interwencji w Wietnamie, na mostku siedzą razem Rosjanin i Azjata. W dodatku, w odróżnieniu do USA, które uzurpowało sobie prawo do krzewienia swojej jedynej i słusznej wizji wolności na całym świecie, Federacja Planet musi przestrzegać Pierwszej Dyrektywy, czyli bez względu na wszystko nie może interweniować w życie mieszkańców napotkanych planet. Zaraz po tym jak zniesiono segregację rasową jednym z oficerów jest nie dość, że kobieta, to jeszcze czarnoskóra, a w czasach kiedy katoliccy fundamentaliści podpalają w Stanach kliniki aborcyjne, na statku przyszłości nie ma kapelana!

Jedzenie, które przygotowałem jest inspirowane tym z głównej serii. Pojawia się aż w kilku odcinkach i jest określane po prostu jako jedzenie. Prawdopodobnie jest to efekt modnej w tym czasie idei jedzenia w pastylkach. Tak naprawdę były to jabłka, seler i inne warzywa pomalowane spożywczymi barwnikami. Ja zrobiłem taką wersję, ale z uwagi na to jakie możliwości dają te kolorowe kostki, zrobię na pewno je jeszcze w kilku wersjach.

Ta szklanka z napojem nie stoi tam przypadkowo. Fani wiedzą :)

Składniki:

- jakieś galaretki
- jakieś mleko


Wykonanie:

Galaretkę robimy według przepisu na opakowaniu, tylko, że zamiast wody używamy mleka. Kiedy stężeje, kroimy w kostkę.


piątek, 2 września 2022

Kukle kaszubskie i Rowokół

Kaszubi to taka grupa etniczna zamieszkująca okolice gdańska i wschodnią część pomorza zachodniego. Z tej grupy wyizolowała się osobna podgrupa Słowińców. Niestety po wojnie, w wyniku działania lokalnych władz, choć gdzieś potomkowie owych tułają się po świecie, to jako grupa przestali już istnieć. Na swoim terenie mają szczyt o nazwie Rowokół.

Dawno temu, Rowokół, jak to na najwyższy szczyt, zwłaszcza na terenach nizinnych, przystało był miejscem kultu obowiązujących wówczas bogów. Twierdzi się, że to konkretne miejsce akurat było związane ze Swarożycem. 

Z górą wiąże się kilka legend. 
  1. Ta mało prawdopodobna mówi o złej księżniczce, która ściągała wysokie daniny z chłopów. Efektem tego, chłopi żyli w biedzie, a ona w przepychu. Pewnego razu był nieurodzaj i chłopi nie mieli co jeść. Poszli do księżniczki po pomoc, ale ta, oprócz tego, że nic im nie pomogła, to jeszcze miała pretensje, że nie wypełniają swoich obowiązków związanych z daniną. Nagle ziemia pękła, a zamek zapadł się pod ziemie.
    Oczywiście to zakończenie tej historii było mało prawdopodobne, bo to, że panowie ściągali z chłopów daniny było akurat czymś bardzo powszechnym, ale nigdy problem nie załatwiał się sam. Zazwyczaj zamkowi, czy dworkowi musieli pomóc ciemiężeni chłopi.

  2. Druga mówi o tym, że kiedy na miejscu kultu Swarożyca postawiono chrześcijańską świątynię, urwał się z niej dzwon i utopił w rzece.
    Postawiony tam kościół, nie tyle się sam zawalił, co został zdemontowany. Wszelkie próby postawienia go ponownie powodują protesty u środowisk rodzimowierczych.

  3. Trzecia, nawet prawdopodobna historia mówi o pirackich skarbach zakopanych na górze.
    Pamiętajmy, że Rowokół jest mocno wyróżniającym się wzniesieniem nad brzegiem Bałtyku, bardzo dobrze widocznym z morza. Na pewno stanowił punkt orientacyjny. Więc nawet jeśli nie na samej górze, to w jej okolicy takowe mogły zostać zakopane.
Sama góra jest lokalną atrakcją turystyczną. Ma wyznaczony przyzwoity szlak, na którego początku znajduje się parking z elementem współczesnej sztuki ludowej.


Szlak jest nawet przygotowany dla tych, którzy pchają tam różnego rodzaju pojazdy kołowe.


Na szczycie rosną drzewa, więc żeby podziwiać widoki należy wejść na specjalnie wybudowaną wierzę. Wstęp na wierzę jest płatny, za to luneta widokowa u góry jest za darmo. Z góry widać jeziora Gardno i Łebsko, a także słynne ruchome wydmy. O morzu nie wspomnę :)


Na samym szczycie możemy dostrzec wczesnośredniowieczne wały.


Będąc w okolicy warto zobaczyć jedno z wrzosowisk, które znajdują się przed Izbicą - jadąc od Rowokołu.


Oraz Wielkie Bagno, powstałe z torfowisk, które znajduje się za Izbicą, patrząc z tej samej perspektywy. Bagno jest źródłem kwasów humusowych, jakby ktoś chciał wiedzieć :)



W okolicy wg mapy znajduje się Ameryka, ale kiedy tam dojedziecie okazuje się, że przechrzcili ją na Mila, także szkoda amortyzatorów :)

Po drodze miałem okazję podziwiać przedstawiciela fauny afrykańskiej, który przylatuje to na wakacje.


A także elementy sztuki ludowej.


Na wycieczkę postanowiłem przygotować kukle. Kukle to taki kaszubski wypiek, którego rodowód jest bardzo kryzysowy. Generalnie kiedy robiło się chleb lub ciasto, to ze skrawków ciasta robiło się kule, które faszerowało się jabłkami.
Wg Słownika gwar kaszubskich na tle kultury ludowej kukle to:
Kukla mały, zwykle okrągły bochenek chleba upieczony, najczęściej z resztek ciasta, kukiełka

Kukle pojawiły się również w kulturze masowej. Zbigniew Stonoga, ogłoszony przez młodzież wieszczem narodowym, autor wielu powiedzonek, które przeszły do kultury masowej tak mówił o kuklach.

Aż Was kukle, kurwa, będą swędziały!

Obiecałem przepis na ciasto drożdżowe od mamy, to wrzucam.

- szklanka cukru
- 5 szklanek mąki
- 10 dag świeżych drożdży
- szklanka ciepłego mleka
- szklanka oleju
- paczka cukru wanilinowego
- jabłka
- cynamon

Wykonanie:

Do miski przesiać mąkę i dodać cukier. Wkruszyć drożdże i wymieszać. Dodać mleko, wymieszać i odstawić do wyrośnięcia.
Jabłka pokroić w kostkę i wymieszać z cynamonem.
Z ciasta formować kulki, faszerować je jabłkami i piec w nagrzanym do 180 stopni Celsjusza piekarniku, aż się zarumienią.
Moje musiałem poupychać w pudełku, więc mi się spłaszczyły :D 

piątek, 26 sierpnia 2022

Yiaourti me meli

Greckie danie na bazie jogurtu. Jogurt odgrywał bardzo ważną rolę w kuchni starożytnej Grecji i Grecy lubią twierdzić, że to oni wymyślili, ale jego historia jest znacznie starsza. Danie idealne na grecką pogodę.
Jogurt kupiłem wyjąłem z kosza z żywnością o zbliżającym się terminie ważności, a miód i orzechy dostałem w prezencie. 

Składniki:

- jogurt
- orzechy włoskie
- miód


Wykonanie:

Jogurt wlewamy do pojemnika. Posypujemy orzechami i polewamy miodem. Podawać mocno schłodzone :)


wtorek, 16 sierpnia 2022

Aroniowe milard

Dostałem 8 kg aronii, więc na pierwszy ogień francuski deser. Rodzaj placka, znany szerszej publiczności ze sztuki "Bóg mordu", która niewiele ludziom mówi do momentu aż powiem, że jej ekranizacją był film "Rzeź" Romana Polańskiego". Tyle, że tam był nazywany clafoutis :) Technicznie rzecz biorąc to duże ilości owoców zlepione ciastem naleśnikowym.

Składniki:

- mąka
- woda
- olej
- cukier
- aronie


Wykonanie:

Z mąki i wody robimy gęste, lejące się ciasto, które słodzimy i wrzucamy do niego aronie. Ogólnie chodzi, żeby tych aronii było bardzo dużo. Wlewamy masę do foremki a tą foremkę wkładamy do nagrzanego (180 stopni Celsjusza) piekarnika na jakieś 20-30 minut.


środa, 10 sierpnia 2022

Banana split

Na dzień 10 sierpnia przypada dzień banan split, bardzo prostego deseru, który został wymyślony na początku XX wieku, a który jest jedną z kości niezgody pomiędzy sąsiadującymi ze sobą stanami USA - Ohio i Pensylwania, które przypisują sobie jego wynalezienie. Najczęściej spotykana forma to banan, 3 gatunki lodów - biały, brązowy i czerwony, bita śmietana i wiśnie, ale dopuszczane są inne wersje. Ja zrobiłem tylko brązowe, bo Ryszard Rynkowski mówił, że tak lubią dziewczyny ;)

Składniki:

- banan
- 3 gałki loda
- dodatki


Wykonanie:

Banana przekrajamy wzdłuż. Wkładamy 3 gałki lodów, a na wierzch dajemy ulubione dodatki.


poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Affogato

Z okazji ciężkiego poniedziałku. Wszystkie poniedziałki są ciężkie, ale mój jest ciężki bardziej, bo po urlopie, dlatego sama kawa nie wystarczy. Nie dość, że po urlopie, to jutro wracają upały, dlatego trzeba dowalić do kawy gałkę loda. Nie jest to nic odkrywczego, bo podają takie we Włoszech. Nikt nie wie od kiedy, ale nie wcześniej niż XX wiek, kiedy wynaleziono ekspres do kawy.
Affogato jest przedmiotem ciągłej debaty, czy jest to napój, czy deser. Na potrzeby bloga jestem #teamdeser.

Składniki:

- bardzo mocna kawa
- gałka loda


Wykonanie:

Gałkę loda wrzucamy do szklanki i zalewamy kawą. Można zimną, można ciepłą, ale jak zalejecie ciepłą to Wam zdjęcie nie wyjdzie :)
Niezależnie czy kupimy napój, czy deser, sposób postępowania jest taki sam. Najpierw jemy loda, a potem zapijamy dosłodzoną przez rozpuszczający się lód kawą.


poniedziałek, 25 lipca 2022

Brioche con gelato

Lody w bułce. Sycylijski deser. Mówi się, że Włosi też chcieli mieć popularną na całym świecie amerykańską kanapkę lodową, ale nie maja odpowiednich rozmiarów ciastek, dlatego musieli wsadzić lody do bułki. Efekt końcowy podobny, czyli buła nasiąka lodami i ma super smak.
Nie jest to nic nadzwyczajnego i odkrywczego, że ten deser jada się w gorące dni, natomiast często jada się go na śniadanie, także jest idealny na upalny poniedziałek, w którym trzeba osłodzić sobie fakt, że weekend właśnie się skończył.

Składniki:

- bułka, najlepiej słodkawa, ja użyłem do burgera
- ulubione lody


Wykonanie:

Bułkę kroicie na dwie okrągłe połówki i wkładacie między nie lody, a także inne ewentualne ulubione dodatki :)


środa, 20 lipca 2022

Stefan K.

Z jakiegoś powodu to ciasto niektórzy nazywają Stefanką, ale z prawdziwą Stefanką ma niewiele wspólnego. Zastanawiałem jak je nazwać. Chciałem coś w stylu - kryzysowa Stefanka, ale Maciej z pracy, bo tam je właśnie zaniosłem, wymyślił Stefan K, co zdecydowanie lepiej oddaje ducha tego ciasta, bo Stefan K. był znanym w Warszawie gangsterem, operującym jak większość tego typu gangsterów w latach 90-tych, kiedy organy ścigania były nieudolne, a zysk łatwy i to właśnie z tego okresu znam to ciasto. Kolejnym argumentem przemawiającym za tą nazwą jest to, że Stefan K. miał pseudonim operacyjny "Ksiądz" i choć pazerność miał iście kapłańską, to jednak święceń nie miał. Podobnie tu, jeśli chodzi o samą produkcję ciasta, to, pomijając lekko inny dobór składników, jest ona zbliżona do kremówki, a te właśnie kojarzą się z księżmi. 
Zdjęcie słabe, bo na szybko z pracy.

Składniki:

- herbatniki
- szklanka kaszy manny
- litr jakiegoś mleka
- szklanka cukru
- 2 łyżki kakao
- kostka margaryny
- polewa czekoladowa


Wykonanie:

Herbatnikami wykładamy dno blachy, dlatego lepiej żeby była prostokątna.
Mleko wlewamy do garnka, dodajemy pokrojoną w kostkę margarynę, kaszę, cukier, kakao i doprowadzamy do wrzenia, cały czas dobrze mieszając. Kiedy będzie wrzało, gotujemy 3 minuty. Wylewamy masę na herbatniki i przykrywamy kolejną warstwą ciastek.
Przykrywamy polewą czekoladową.

poniedziałek, 11 lipca 2022

Dalgona coffee

Z uwagi na uwarunkowania kulturowe i nędzę pracowniczego życia, poniedziałek kojarzy się z kawą :)
Sposób podania kawy, wymyślony w drugim co do wielkości mieście w Korei Południowej w latach 60-tych ubiegłego wieku. Swoją nazwę zawdzięcza podobieństwo w smaku do ciastek dalgona, które wiele osób z zna ze sceny w serialu Squid Game. 
Swoją popularność jednakże zawdzięcza dwóm zdarzeniom. Pierwsze to mukbang  w wykonaniu aktora Jung Il-woo, który spożywał podczas niego właśnie taką kawę. Co to jest mukbang, wyjaśniałem tutaj, podczas własnego. Drugi to pandemia i kiedy instagramerzy nie mogli wrzucać zdjęć z podróży i restauracji, zaczęli wrzucać fotografie ciekawego jedzenia, własnoręcznie przygotowanego. Wszelkie portale społecznościowe zalały filmiki z ręcznego ubijania kremu, gdzie, aby takowy powstał, należy wykonać około 400 ruchów. Pandemia to w ogóle był czas braku zaufania do technologii. Ja jednak ubiłem korzystając z dokonań nauki :)
Zdjęcie wykonałem z wszelkimi prawidłami sztuki instagramerskiej, dorzucając jeszcze jakąś książkę w tle :)

Składniki:
- jakieś mleko
- 2 łyżki kawy rozpuszczalnej
- 2 łyżki zimnej wody
- 2 łyżki cukru


Wykonanie:

Mieszamy ze sobą kawę, cukier, wodę i miksujemy na krem. Początkowo nic nie wskazuje, że to będzie kremem, ale przemiana jest tak nagła, jak wykipienie wody, kiedy dosłownie na chwilę się odwrócicie, bo zawartość garnka wygląda jak daleko od tego, że miałoby wykipieć.
Do szklanki wlewacie mleko, a górę uzupełniacie kremem. Musi być szklanka, bo w kubku słabo wygląda :)
Nie powiem Wam jak to pić właściwie, Powiem Wam tylko, że ten krem jest bardzo intensywny w smaku i jedzenie go bez mleka z dolnej warstwy jest dla koneserów :)

wtorek, 5 lipca 2022

Apple turnover

Jest taka legenda w mitologii chrześcijańskiej o Mojżeszu. Jest ona dość rozbudowana, ale co w niej jest istotne, to, że wędrując po Afryce, spotkał jednego z bogów, który przekazał mu 10 zasad, w jaki sposób postępować, aby należycie go czcić. Jako, że było ich 10, to z greckiego nazwano je dekalogiem (déka - dziesięć, lógos - słowo). Jedna z zasad pierwotnie brzmiała tak:

Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.

Po wielu debatach politycznych zostało to skrócone do:

 Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.

Co jest o tyle istotne, że daje większe pole do popisu pod kątem zakresu terytorialnego, na którym miałoby obowiązywać, a także nie skupia się tylko na jednym konkretnym dniu i sposobie jego celebracji. 
Jako, że wiele aspektów z różnych mitologii przechodzi do kultury masowej, staramy się celebrować mniejsze bądź większe okazje, tym bardziej, że niejednokrotnie nie są one jakoś specjalnie energochłonne, a pozwalają wprowadzić odrobinę kolorytu do szarej rzeczywistości. Jak śpiewała Sylwia Grzeszczak - Cieszmy się z małych rzeczy. Oczywiście wszystko do momentu, w którym stajecie się niewolnikami świąt. Dobrze jak tym się bawicie, gorzej jak to bawi się Wami. 

Tu dochodzimy do sedna, bo dziś obchodzimy dzień apple turnover i z tej okazji postanowiłem przygotować te tanie, proste i smaczne ciastka. Mimo, że staram się szukać odpowiednich polskich słów, to naprawdę nie wiem jak to dobrze wytłumaczyć. Choć po naszemu będą to pewnie rożki, to jednak zaciera się gdzieś pochodzenie tej nazwy, a teorie są dwie, z czego jedna ciekawa, jak to z legendami bywa.

  • Ta mniej ciekawa mówi o tym, że nazwa pochodzi od tego, że ciasto zostaje złożone na pół, czyli odwrócone (ang. turnover), czy zwrócone rogiem do rogu.
  • Ta bardziej ciekawa mówi o epidemii, która szalała w Saint-Calais. Podczas takowych zazwyczaj istniał problem z zaopatrzeniem. W każdym razie tamtejsza kasztelanka ogarnęła ludziom mąkę i jabłka, dzięki czemu mogli się wyżywić takimi wypiekami. Panuje pogląd, że pomogły one odwrócić (ang. turnover) epidemię.
Składniki:

- ciasto francuskie - serio, to jedna z tych rzeczy, którą znacznie bardziej opłaca się kupić, niż zrobić samemu
- jabłka


Wykonanie:

Jabłka obieramy i kroimy w kostkę.
Ciasto francuskie kroimy na kwadraty i wyznaczamy na nich umowną przekątną. Ta przekątna będzie nam potrzebna do tego, żebyśmy wyznaczyli obszar, na który będziemy kładli jabłka, a także linię zgięcia. Na jedną stronę kładziemy jabłka, a przykrywamy drugą stroną. Zlepiamy i jak zrozumieliśmy dobrze instrukcję to powstaną nam prostopadłe równoramienne trójkąty, o najdłuższym boku długości wspomnianej wcześniej przekątnej i o ramionach długości boku kwadratu, o którym również wcześniej pisałem.
Tak przygotowane ciastka wkładamy do piekarnika nagrzanego do poziomu 200 stopni Celsjusza. Wyjmujemy jak będą rumiane, z czego po pierwszych pięciu minutach radzę sprawdzać co minutę, żeby nie spalić. Nie ma jednej uniwersalnej wartości, bo wszystko zależy jakie ciasto kupicie w sklepie.
Jak Wam za mało samych jabłek, to możecie dodać masła orzechowego i/lub cynamonu.

środa, 22 czerwca 2022

Owsiane s'more

Anthelme Brillat-Savarin, który napisał Fizjologię smaku, przez niektórych uważaną za świętą księgę kucharzy (pewnie, że ją mam :)), jest autorem takiego stwierdzenia Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś, zwracając tym samym uwagę, że sposób odżywiania jest mocno zależny od kultury w jakiej żyjemy, a także pewnych cech charakteru. 
Tak oto, polscy harcerze podczas ogniskowych biesiad pieką sobie na kijku kiełbaski, ewentualnie Robinsonki, na które przepis podawałem na moim drugim blogu tutaj, a które mają nawet sporo wspólnych cech z dzisiejszym przepisem, tak amerykańscy skauci spożywają s'more. 
Przepis na tą przekąskę z ogniska po raz pierwszy pojawił się w latach dwudziestych dwudziestego wieku w książce Tramping and Trailing with the Girl Scouts. Wtedy jeszcze nazywało się to Something More, ale w wyniku ewolucji zostało ostatecznie skrócone do S'more i w takiej formie pojawiło się w oficjalnej publikacji 30 lat później.
Oryginalnie jest to nabita na kijek i podpiekana na ognisku pianka typu Marshmallow włożona w towarzystwie kilku kostek czekolady pomiędzy dwa herbatniki typu graham. 
Istnieje wersja dla sportowców rozpropagowana przez Sam - jedną z głównych bohaterek serialu Cobra Kai, gdzie zamiast czekolady wjeżdża babeczka czekoladowa z masłem orzechowym.

Postanowiłem zrobić sobie takie coś na śniadanie, pomimo, że generalnie z harcerzami mi nie po drodze, gdyż nienajlepiej odnajduję się w służbach mundurowych o hierarchicznej strukturze (dlatego w wojsku byłem tylko godzinę), a ewentualny model armii jaki sobie wyobrażam to taki jaki miał miejsce podczas tzw. Demokracji Wojennej, gdzie dowódcy mają wiedzę oraz autorytet i pełnią tylko funkcję strategiczną.
Ja zamiast herbatników graham, które nie są u nas zbyt powszechne, użyłem owsianki, którą postanowiłem zapiec w piekarniku.

Składniki:

- pianki
- gorzka czekolada
- masło orzechowe (opcjonalnie)
- płatki owsiane


Wykonanie:

Płatki zalewamy gorącą wodą i czekamy aż zmiękną.
Do foremki wkładamy warstwę owsianki, na to czekoladę, pianki i jeśli robimy Sa'more to trochę masła orzechowego, jeśli S'more, to bez masła. Przykrywamy warstwą owsianki i zapiekamy w piekarniku w temperaturze 180 stopni. Nie trwa to zbyt długo, dlatego wyjmujemy, jak się przyrumieni.

czwartek, 17 marca 2022

Paçoca

Vox populi, vox dei jak mawia stara francuska maksyma, a jako, że jeden z moich czytelników domagał się brazylijskiego przepisu, a drugi, który był sprawcą całego zamieszania zaaprobował, no to wypada spełnić. 
Powód z jakiego miałbym to zrobić jest moja promocja na wyższy pas w Brazylijskim Jiu Jitsu, droga do której zajęła mi ładnych parę lat :) ale od początku, słów kilka.
Generalnie uważam, że sporty to bardzo dobry sposób na zachowanie zdrowego organizmu, a przekrój sportów jest tak wielki, że każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli miałby to być curling, albo pływanie synchroniczne.
W kwestii sportu mam bardzo konserwatywne podejście i uznaję tylko te, które były na pierwszych antycznych olimpiadach jak i ich rozwinięcia. W skrócie, tylko te użytkowe, żadnych z wypełnionym powietrzem workiem. Dlatego w swoim życiu trenowałem już strzelectwo sportowe, krótko na sekcji broni długiej, dłużej na broni krótkiej, boks, tajski boks, a teraz trenuję jiu jitsu brazylijskie. Trenowanie powyższych sprawiało i sprawia mi sporo frajdy i uznaję to za świetną alternatywę siedzenia przed telewizorem z browarem w jednym ręku i chipsami w drugim. No właśnie, trenowanie jakiegokolwiek sportu może być dla Was po prostu sposobem na spędzanie czasu. Nie musicie przywozić medali z prestiżowych zawodów międzynarodowych, nie musicie awansować na wyższe stopnie w błyskawicznym tempie. Jeśli zrozumiecie po co przychodzicie oraz jakie macie ograniczenia, a także zdajecie sobie sami sprawę ile możecie osiągnąć to już większość sukcesu. W ramach challengu możecie sobie podnosić delikatnie poprzeczkę, trochę zwiększyć tempo, dorzucać dzień treningu więcej, czy pojechać na zawody, co już samo w sobie jest sporym osiągnięciem.
Ujmę to tak. W naszym kraju żyje ileś tam ludzi. Pomijając tych, którzy nie mają możliwości i warunków to jakiś odsetek tych ludzi ma chęć mieć jakiekolwiek zainteresowania, co już w jakiś sposób ich wyróżnia, bo muszą być w jakiś stopniu zdyscyplinowani. Część z tych ludzi ma pasje, które nie pozwalają im spędzać czasu w ich strefie komfortu, a nawet stwarzają im pewien dyskomfort, bo bycie przeoranym na treningu jest znacznie mniej komfortowe niż granie w gry komputerowe. Reasumując, nie dość, że taka osoba musi być zdyscyplinowana, to cały czas walczy ze słabościami, zwłaszcza jeśli ma sporo obowiązków życiowych. Reasumując, chodząc regularnie na treningi, zwłaszcza w późniejszym wieku to nie lada wyczyn. Z tej ekipy część decyduje się na start w zawodach. Jeśli ktoś wygra walkę z samym sobą, gdzie musi pilnować regularności treningów, diety, bo czasem trzeba zmieścić się w określonej kategorii wagowej, a potem wyjdzie na środek sali wypełnionej ludźmi, nie wiedząc jaki będzie efekt tego wyjścia, to już jest w połową mistrza. 
Reasumując, statystycznie, nie chce brzmieć jak jakiś coach z dupy, ale trenując regularnie jesteś zwycięzcą :)

Przejdźmy do deseru. Podobno to bardzo popularne słodycze w Brazylii. Znalazłem jakiś oryginalny przepis po portugalsku, ale za cholerę mi nie wyszedł. Podejrzewam, że nie zmieliłem orzechów wystarczająco dobrze, żeby mogły bardziej wchłonąć płyn. Albo dałem za dużo płynu. Będę to jeszcze ratował na różne sposoby. Będę Was informował. Póki co podstawowy przepis.

- paczka orzeszków ziemnych (400 g)
- półtorej szklanki cukru
- pół szklanki jakiegoś mleka


Wykonanie:

Orzeszki dobrze mielimy najlepiej w jakimś blenderze. Dosypujemy cukier i miksujemy razem. Wlewamy mleko i mieszamy. Wykładamy do formy, a tą na kilka godzin do lodówki.

Trochę nie trzyma konsystencji. Postanowiłem zamrozić. Jutro napiszę jak poszło. kolejnym krokiem będzie upieczenie.

sobota, 12 marca 2022

Tarte Tatin

Tarta, którą jak sama nazwa wskazuje, wymyśliły siostry Tartin ponad 100 lat temu, w prowadzonym przez siebie hotelu. Stéphanie Tatin robiła upside down zanim to było modne, aczkolwiek historycy twierdzą, że koncepcja odwróconego ciasta była już opracowana przez słynną przedstawicielkę haute cuisine Marie-Antoine Carême. 
W każdym razie dopiero ta tarta zyskała popularność, ale dopiero dzięki 
Louisowi Vaudable, właścicielowi paryskiej restauracji Maxim's, który, jak twierdzą niektórzy badacze, nadał jej nazwę Tatin.

Ogólnie jest bez masła orzechowego, ale jak poświęcicie jedną łyżkę to podniebienie będzie Wam bardzo wdzięczne.

Składniki:

- jabłka
- pół kostki margaryny
- 3 łyżki cukru
- łyżka masła orzechowego (opcjonalnie)
- ciasto francuskie


Wykonanie:

Jabłka obieramy, kroimy na cząstki i wykrajamy pestki. Układamy na dnie formy.
Rozpuszczamy margarynę, dodajemy cukier i jeśli chcemy masło orzechowe. Zalewamy tą masą jabłka.
Przykrywamy płatem ciasta francuskiego i wkładamy do nagrzanego do poziomu 180 stopni Celsjusza piekarnika do momentu, aż ciasto się zarumieni.



sobota, 15 stycznia 2022

Moje pierwsze morsowanie

Od razu powiem, że nie chodzi tu o kąpiel w zimnej wodzie. Mimo, że posiadam znacznie wyższą tolerancję na zimno niż na ciepło, to dłuższy kontakt z lodowatą wodą jest dla mnie nie do przeskoczenia. I to pomimo tego, że robię różne inne pojebane rzeczy, których przeciętny "Kowalski" by się nie odważył, to jakoś mnie do tego nie ciągnie. Podobnie nie ciągnie mnie do tzw. morsowania na sucho, czyli łażenia w samych gaciach po górach zimą. W zeszłym roku morsowanie stało się tak modne w portalach społecznościowych, że powstawały już memy na ten temat. Mnie ta moda jakoś ominęła
Co innego napój ze wschodnio-północnej Europy - mors. W skrócie to taki niby kompot z żurawiny. Uwielbiam żurawinę, w Wielkiej Brytanii, gdzie była ona tak powszechnym dodatkiem do mieszanek soków jak u nas jabłko, czułem się jak w raju. Wspominałem kiedyś, że moja mama jest koneserką leśnych wypraw o charakterze zbierackim. Głównie zbiera grzyby, ale czasem żurawinę. Z tej żurawiny robi coś na kształt rzadkiej konfitury takiej to herbaty, albo do wody i czasem mi to podeśle w słoiku. Normalnie jest to super drogie, ale zrobienie tego samemu nie jest ani kaso, ani pracochłonne.
Tak czy siak nigdy go nie piłem, więc możemy uznać, że to moje pierwsze w życiu morsowanie. 

Składniki:

- domowa konfitura z żurawin
- woda


Wykonanie:

Na dno szklanki wlewamy konfiturę. Zalewamy letnią - NIE GORĄCĄ - wodą i mieszamy.