Pewien amerykański anarchista Elbert Hubbard powiedział kiedyś: Kiedy życie daje Ci cytrynę, zrób lemoniadę. Co oznacza, żeby wykorzystywać na plus przeciwności, które zrzuca nam los. Ostatnio nawaliło tego białego dziadostwa. Ani to smaczne, ani pożywne, do tego grzyby się schowały pod spodem, a dojazd do pracy trwa dwa razy dłużej. Samo w sobie nie jest smaczne, ale około X wieku japońska arystokracja opracowała sposób na to jak uczynić to nieco bardziej smacznym. Powiedziałbym, że skoro zrobiła to arystokracja, to musiało być dobre, ale arystokraci stosowali też chów wsobny, więc to żadna rekomendacja. W ramach akcji Podaruj sobie odrobinę luksusu, zostało wprowadzone również dla plebsu. Przyjęło się to do tego stopnia, że deser można kupić po dziś dzień. Oryginalnie robi się to z drobno ucieranego lodu, bo latem nie ma śniegu, ale zimą możecie użyć tego co spadło akurat z niego niczym mityczna manna.
Deser jest obecnie tak popularny, że doczekał się nawet własnego sztandaru (lewy górny róg). Moim skromnym zdaniem, pasuje do niego żółty syrop, ale akurat nie miałem :) Idealny na owocowe czwartki, bo generuje mało kosztów.
Składniki:
- świeży śnieg
- syrop owocowy
Wykonanie:
Bierzemy trochę śniegu i polewamy go syropem. Jemy zanim stopnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz