Do kalendarzowego lata jeszcze miesiąc, a za oknem pogoda bardzo letnia, tuż po ostro jesiennej sprzed kilku dni, kiedy to optymistycznie wrzuciłem do pralki wszystkie kurtki, a potem się przeziębiłem. Teraz mam podwójnie przechlapane. Upał i katar.
W każdym razie lato zazwyczaj ludziom kojarzy się z podróżami, przygodnym seksem, imprezami, a od strony kulinarnej z alkoholem, grillowaniem i sezonowymi owocami. Z warzywami już tak nie jest, bo, z jakiegoś powodu, są bardziej dostępne przez cały rok niż owoce. Niemniej jednak jest takie warzywo, które jest dostępne tylko wtedy. Mowa o rabarbarze. Nie lubię go wymawiać bo ma za dużo "r". W każdym razie rabarbar jest trochę, a właściwie w części trujący. Liście są trujące, łodygi już spoko. Kompot z rabarbaru, to jedna z lepszych rzeczy na upały, ale co to za deser taki kompot? Co nie znaczy, że nie pojadę klasyką. Przy okazji, że mam od Marty pełno takich łodyg to zrobię najprostsze ciasto rabarbarowe na świecie.
Kompot też jest, ale jako dodatek :)
Kompot też jest, ale jako dodatek :)
Składniki:
- 3 szklanki mąki
- 2 szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- 2 wody
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- łyżka octu
- pokrojone w dwu-centymetrowe kawałki łodyg rabarbaru
Wykonanie:
Wszystkie składniki dobrze mieszamy, z tym, że ocet i proszek na końcu. No i po dolaniu octu mieszamy. Dopiero potem dosypujemy proszku. Mieszamy wlewamy masę do prostokątnej blaszki i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na jakieś 40 min.
Desery na depresję najlepsze. Właśnie szukałam w necie w miarę tanich pomysłów na cisto :)
OdpowiedzUsuńMam w ogrodzie posadzony rabarbar i zawsze zużywałam go do kompotu... ciasto to świetny pomysł!
OdpowiedzUsuń