Bardzo często jest tak, że po dniu gemmoterapii zwanym "tłustym czwartkiem" zostaje nam trochę pączków. Zdarza się to głównie wtedy kiedy zanęceni promocjami w hipermarketach kupiliśmy całe pudło pączków, lub, tak jak u mnie, najzwyczajniej w świecie zrobiliśmy ich za dużo. Zazwyczaj dowiadujemy się tego pod koniec owego czwartku zaraz po konfrontacji tej ilości z naszymi i naszych znajomych możliwościami przerobowymi.
Co wtedy? Weźmy przykład z przedsiębiorców. Zanim zwroty do piekarni stały się powszechne, drobni przedsiębiorcy mieli problem z nadmiarem odpadów. Na porządku dziennym było przetwarzanie starych pączków do postaci dobrego ciastka. Nasączali wtedy ponczem i wpychali do środka krem. Jako, że pierwszego dnia miałem same pączki z dżemem, przerobiłem je na takie z budyniem.
Składniki:
- stare pączki
- herbata
- cytryna
- jakiś alkohol, może być najtańsza wódka
- jakiś budyń
- jakieś mleko
Wykonanie:
Parzymy herbatę i dodajemy do niej trochę cytryny. Studzimy i dodajemy trochę alkoholu. Tak przyrządzonym PONCZEM, hojnie nasączamy nasze PĄCZKI, wcześniej przekrojone na pół. Naprawdę hojnie.
Budyń przyrządzamy według przepisu na opakowaniu z jedną różnicą. Mając na uwadze legendarny wpis, pewnego bloggera, który zakończył się w sądzie, o konsystencji budyniu, dodajemy 3/4 ilości mleka w stosunku do tego co jest napisane na opakowaniu.
Pomiędzy dwie nasączone połówki pączka wkładamy porcję budyniu i podajemy schłodzone.
Prawie jak eklerek :) Tylko lepiej od "starych pączków" brzmiało by "kilkudniowe":P Stary jakoś źle mi się kojarzy :P
OdpowiedzUsuń