Desery na depresję to kolejna odsłona Kryzysowej Książki Kucharskiej. Tym razem skupiam się na deserach, które w czasie depresji ekonomicznej pozwolą nam osłodzić trochę życie. Przepisy będę umieszczał trochę rzadziej, bo co za dużo to nie zdrowo :), ale zachęcam do regularnego sprawdzania.

czwartek, 17 marca 2022

Paçoca

Vox populi, vox dei jak mawia stara francuska maksyma, a jako, że jeden z moich czytelników domagał się brazylijskiego przepisu, a drugi, który był sprawcą całego zamieszania zaaprobował, no to wypada spełnić. 
Powód z jakiego miałbym to zrobić jest moja promocja na wyższy pas w Brazylijskim Jiu Jitsu, droga do której zajęła mi ładnych parę lat :) ale od początku, słów kilka.
Generalnie uważam, że sporty to bardzo dobry sposób na zachowanie zdrowego organizmu, a przekrój sportów jest tak wielki, że każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli miałby to być curling, albo pływanie synchroniczne.
W kwestii sportu mam bardzo konserwatywne podejście i uznaję tylko te, które były na pierwszych antycznych olimpiadach jak i ich rozwinięcia. W skrócie, tylko te użytkowe, żadnych z wypełnionym powietrzem workiem. Dlatego w swoim życiu trenowałem już strzelectwo sportowe, krótko na sekcji broni długiej, dłużej na broni krótkiej, boks, tajski boks, a teraz trenuję jiu jitsu brazylijskie. Trenowanie powyższych sprawiało i sprawia mi sporo frajdy i uznaję to za świetną alternatywę siedzenia przed telewizorem z browarem w jednym ręku i chipsami w drugim. No właśnie, trenowanie jakiegokolwiek sportu może być dla Was po prostu sposobem na spędzanie czasu. Nie musicie przywozić medali z prestiżowych zawodów międzynarodowych, nie musicie awansować na wyższe stopnie w błyskawicznym tempie. Jeśli zrozumiecie po co przychodzicie oraz jakie macie ograniczenia, a także zdajecie sobie sami sprawę ile możecie osiągnąć to już większość sukcesu. W ramach challengu możecie sobie podnosić delikatnie poprzeczkę, trochę zwiększyć tempo, dorzucać dzień treningu więcej, czy pojechać na zawody, co już samo w sobie jest sporym osiągnięciem.
Ujmę to tak. W naszym kraju żyje ileś tam ludzi. Pomijając tych, którzy nie mają możliwości i warunków to jakiś odsetek tych ludzi ma chęć mieć jakiekolwiek zainteresowania, co już w jakiś sposób ich wyróżnia, bo muszą być w jakiś stopniu zdyscyplinowani. Część z tych ludzi ma pasje, które nie pozwalają im spędzać czasu w ich strefie komfortu, a nawet stwarzają im pewien dyskomfort, bo bycie przeoranym na treningu jest znacznie mniej komfortowe niż granie w gry komputerowe. Reasumując, nie dość, że taka osoba musi być zdyscyplinowana, to cały czas walczy ze słabościami, zwłaszcza jeśli ma sporo obowiązków życiowych. Reasumując, chodząc regularnie na treningi, zwłaszcza w późniejszym wieku to nie lada wyczyn. Z tej ekipy część decyduje się na start w zawodach. Jeśli ktoś wygra walkę z samym sobą, gdzie musi pilnować regularności treningów, diety, bo czasem trzeba zmieścić się w określonej kategorii wagowej, a potem wyjdzie na środek sali wypełnionej ludźmi, nie wiedząc jaki będzie efekt tego wyjścia, to już jest w połową mistrza. 
Reasumując, statystycznie, nie chce brzmieć jak jakiś coach z dupy, ale trenując regularnie jesteś zwycięzcą :)

Przejdźmy do deseru. Podobno to bardzo popularne słodycze w Brazylii. Znalazłem jakiś oryginalny przepis po portugalsku, ale za cholerę mi nie wyszedł. Podejrzewam, że nie zmieliłem orzechów wystarczająco dobrze, żeby mogły bardziej wchłonąć płyn. Albo dałem za dużo płynu. Będę to jeszcze ratował na różne sposoby. Będę Was informował. Póki co podstawowy przepis.

- paczka orzeszków ziemnych (400 g)
- półtorej szklanki cukru
- pół szklanki jakiegoś mleka


Wykonanie:

Orzeszki dobrze mielimy najlepiej w jakimś blenderze. Dosypujemy cukier i miksujemy razem. Wlewamy mleko i mieszamy. Wykładamy do formy, a tą na kilka godzin do lodówki.

Trochę nie trzyma konsystencji. Postanowiłem zamrozić. Jutro napiszę jak poszło. kolejnym krokiem będzie upieczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz