Strony

sobota, 21 lipca 2018

Ciasto nawinie

Podobno tradycja to rzecz święta. Co prawda Zenon Kosidowski ma na ten temat inne zdanie, ale na potrzeby tego posta możemy takie właśnie założenie przyjąć. Skoro święta, to się jej nie podważa, tak jak w słynnej anegdocie o obcinaniu końcówek pieczeni, przed włożeniem jej do piekarnika. Jak nie znacie tej anegdoty, to mogę Wam ją przedstawić.
W pracy mamy taką tradycję, że przynosimy ciasto na urodziny i na rocznicę podpisania umowy. W mojej pracy jest wszystko to, co w każdej szanującej się pracy czyli stosunki przyjacielskie, konflikty, pomoc wzajemna, rywalizacja, tarcia interesów, donosy tajne ukryte za uśmiechem, donosy jawne podparte konfliktem itp. Słowem mój zakład pracy nie wyróżnia się specjalnie na tle innych w tej kwestii. Nie ma w tym nic dziwnego, ekipę tworzą ludzie, a ludzie, na danej szerokości geograficznej są do siebie zasadniczo podobni, ale też na tyle różnorodni, że ilu ludzi, tyle zdań co implikuje różnice zdań :)
Jedno również pozostanie niezmienne. Nie opłaca się starać, bo, podobnie jak w przypadku wesela, ilość narzekających ludzi jest wprost proporcjonalna do Waszych starań, a przynajmniej, starając się bardziej to odczujecie :)
Dlatego cel był prosty. Ciasto tanie i niewymagające pracy, a jednocześnie ciekawe. Tak powstało ciasto "nawinie", czyli to co się nawinie :) 

Z racji tego, że jest gorąco nie chciałem nic piec, co by znacznie podniosło temperaturę w domu, dlatego zrobiłem ciasto na zimno. Idea była typowa dla tej, bogatej w owoce pory roku, podczas której eksponuje się je na różnego rodzaju spodach za pomocą przeróżnych galaretek. Ostatni krzyk mody, galareta przezroczysta.
Biszkopt z galaretką, co prawda już robiłem, ale jest to trudne, bo normalnie galaretka w niego wsiąka, więc wymagałoby to większego starania, a to bez sensu. Postanowiłem zrobić taki spód, jak słynne ciastko  - bajaderka.

Poszedłem na spacer, żeby zobaczyć co mi się nawinie.

Śliwki mirabelki. Bardzo powszechne w kuchni kryzysowej, które zyskały sławę dzięki posłowi PO - Stefanowi Niesiołowskiemu. Rosną chyba w każdym mieście.


Skoro już jesteśmy przy owocach, to znalazłem jeszcze czarny bez, którego kwiaty co prawda są białe, i również wykorzystywane w kuchni, ale ze względu na owoce nazywany czarnym. Trochę kulek na uzupełnienie.


Na działce po ulewie, jeden z mieczyków został przewrócony. Szkoda by go było nie wykorzystać :)


Kwiaty cukinii wykorzystuje się do wielu rzeczy w kuchni. Osobiście robiłem kiedyś z nimi pączki. Przepis na nie tutaj. Pamiętajcie, żeby zrywać te męskie, bo z żeńskich są owoce. Co widać po nasadzie.


Do tej pory w kuchni wykorzystywałem liście pokrzywy, o czym można przeczytać tutaj. Teraz wykorzystałem nasiona ze strąków, którymi są obficie obsypane.


Dorzuciłem jeszcze kilka kwiatów petunii, róży i koniczyny, żeby było bardziej kolorowo, tym bardziej, że te ostatnie mają całkiem zacne wartości odżywcze, a te drugie wykorzystywane są w cukiernictwie niemal cały czas. Vide - pączki.

Bazą spodu miał być chleb. Przy obecnej technologii produkcji, jest to tańsze niż pieczenie ciasta. Tym bardziej, że chleb można znaleźć lub, w najgorszym wypadku, kupić przeceniony w markecie.


No i składnik X, znany z wypieków okresu okupacji. Fusy od kawy. Z racji tego, że mamy w firmie ekspres do kawy, dodałem przy okazji coś swojskiego :)


Niektóre rzeczy musiałem kupić, ale podsumowując cały przepis wygląda tak. nie zwracajcie uwagi na podpisane rzeczy w firmowej lodówce :)

- chleb
- 3 łyżki kakao
- 4 łyżki fusów od kawy
- pół szklanki cukru
- 1/3 margaryny
- 4 szybkoschnące galaretki z karagenem
- co się nawinie - owoce, kwiaty itp.


Wykonanie:
Chleb, kawę, cukier, kakao i margarynę miksujemy razem, aż uzyskamy jednolitą masę, którą wkładamy do tortownicy.
Układamy wszystko co się nawinie i zalewamy galaretką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz