Jeśli nie potraficie się podnieść po weekendzie i potrzebujecie dopalaczy, to ten napój jest w sam raz dla Was. Jeśli dodatkowo macie pracę, której nie możecie przełożyć na później, tylko od samego początku jest od Was wymagana gotowość, to już na pewno się nada :)
Terere to popularny w Ameryce Południowej zimny napój. To nic innego jak rozpropagowana przez obecną głowę kościoła katolickiego Yerba Mate, tyle, że na zimno. Jak to się dzieje, że pomimo dodania zimnej wody ziele zostaje zaparzone? Ktoś kiedyś wytłumaczył, że polanie lodowatej wody na skórę też na swój sposób "parzy" :)
Terere bardzo często podaje się z sokami. Najbardziej popularne to podawane z sokiem pomarańczowym terere russo, które zawdzięcza swoją nazwę imigrantom z, jak sama nazwa wskazuje ... Ukrainy :) Osobiście piłem nawet z energetykiem :)
Bardzo dobrym dodatkiem podnoszącym moc yerba mate, a konkretniej znacznie zwiększającej sprawność umysłową jest miłorząb dwuklapowy. Roślina jest nazywana żywą skamieliną, gdyż, w przeciwieństwie do tyranozaura, który wyewoluował do postaci kury, ta nie zmieniła się zbyt wiele od czasów prehistorycznych. Każdy szanujący się park czy ogród dendrologiczny ma takową w swoich zbiorach. U mnie w mieście też jest takowa, dlatego mogę pozyskać surowiec za darmo.
Oczywiście nie mam zamiaru niszczyć drzewa. Nawet nie dlatego, że jest to zabronione, ale dlatego, że to dobro wspólne. Natomiast argument nie do zbicia. Aktywne działanie mają tylko liście żółte, czyli te, które spadną z drzewa. Tak się składa, że zebrałem kiedyś spory zapas.
Kolejnym składnikiem, który podkręci nam moc napoju, a także pozytywnie wpłynie na jego smak, jest grejpfrut. Generalnie owoc działa tak, że blokuje metabolizm wielu substancji, dlatego nie wolno spożywać go równolegle z lekami, które do niedawna wydawane były na różowe recepty, bo może to się skończyć wyjątkowo źle. Oczywiście umiejętne wykorzystanie tego owocu może przynieść ciekawe skutki i tak oto stosuje się to do wydłużania działania kawy, albo yerba mate.
Ostatnio byłem na pchlim targu o czym pisałem tutaj gdzie zakupiłem bardzo tanio grejpfruty, którym obciąłem górną część, naciąłem miąższ i wyjadłem łyżeczką. Zresztą i tak potrzebna nam jest tylko łupina.
Składniki:
- wydrążona łupina po grejpfrucie
- susz ostrokrzewu paragwajskiego
- suszone, pożółkłe liście miłorzębu
Wykonanie:
Działanie miłorzębu uzyskuje się zaparzając go wrzątkiem, dlatego wcześniej musimy przyrządzić sobie takie wywar, który następnie chłodzimy. Do łupiny po grejpfrucie sypiemy susz, do wysokości ok 1/3 i zalewamy mocno schłodzonym wywarem.
Z uwagi na specyfikę formy, w jakiej jest sprzedawany susz, pijemy to przez specjalną rurkę. Moim skromnym zdaniem najlepszy jest filtr w kształcie sprężyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz